Koniec roku to schyłkowy czas, niby czas radości, bo Święta, Boże Narodzenie, spotkania z rodziną, prezenty, żarełko, Sylwester itd, ale z drugiej strony jak wiadomo święta (szczególnie Boże Narodzenie) to też czas, kiedy człek myśli, swe życie przewartościowuje, nie może wytrzymać sam ze sobą, z pustką w sobie,z depresją, z samotnością, z nicością, niewiarą, brakiem miłości itd
Szczególnie jak to sobie konfrontuje ze szczęściem, które obserwuje u innych lub jeśli wydaje mu się, że wszystkim innym się jakos powodzi, a jemu chujowo.
Nie od dziś wiadomo, że w Wigilię i w Boże Narodzenie zwiększa się liczba samobójstw.
Grudzień to czas, gdy domykają się różne sprawy, czasem nadziei na nowe otwarcie brak.
12 lat temu zamknął swoje życie od zawsze bliski mi mentalnie (zresztą ziomal z Podkarpacia) Tomek Beksiński.
Pamiętam ten dzień (Wigilia/Boże Narodzenie) tę informację, to poruszenie moje.
Tomasza Beksińskiego nie ma, muzyka jest, niedawno wyszła płyta poświęcona właśnie jemu, pięknie muzycznie i tekstowo w tym utworze jest:
2 lata później zmarł Grzegorz Ciechowski, 2 dni przed Wigilią:
Tegoroczny grudzień obfituje w śmierci różne i jakże różne osoby odchodzą, najpierw Hanuszkiewicz, Villas, Cezaria Evora, Havel, no i ten pajac z Korei Płn.
Violetta w głosie miała moc, siłę, życie, no, kiedyś pewnie miała dużo, może wg niektórych wszystko, ale tak się to poplątało, tak to bywa, że niektórzy mimo sławy, pieniędzy, talentu nie umieją se radzić z życiem, wpadają w nałogi, choroby, schizy, dziwne towarzystwo itd
Ale, zostawiła nam perełki, oczywiście nie byłbym grzesiem, gdybym nie dał jej w piosence Stanisława Staszewskiego (ur. w grudniu, zmarł w styczniu), kolejnego poety przegranego trochę, no.
Cezaria niech nam te mroki rozświetli na koniec, bo przecież wiosna przyjdzie i tak. Mimo wszystko, warto żyć.